niedziela, 11 stycznia 2015

Ulubieńcy kosmetyczni roku 2014



Witajcie moi drodzy :),
dzisiaj mam dla was ulubieńców minionego roku :). Zobaczycie z czym się najbardziej polubiłam. Ulubieńców postanowiłam podzielić na 5 kategorii: pielęgnacja włosów, pielęgnacja twarzy, pielęgnacja okolic oczu i demakijaż, makijaż oraz pielęgnacja ciała. Kosmetyki te sprawdziły i sprawdzają się u mnie najlepiej, dlatego też postanowiłam podzielić się z wami moimi faworytami :). Tak więc zapraszam do dalszej części postu :).


PIELĘGNACJA WŁOSÓW




1. Odżywka i mgiełka do włosów z bursztynem Jantar - polubiłam się z nimi, bo przyspieszyły porost włosów oraz pojawiło się u mnie sporo babyhair

2. Szampon Babydream - mój ulubieniec w pielęgnacji skóry głowy, dzięki niemu zmniejszyło się u mnie przetłuszczanie włosów, używam go tylko do skóry głowy także bez problemu mogę rozczesać włosy :)

3. Olej jojoba i olej kokosowy - jojoba pomaga w walce z przetłuszczającą się skórą głowy ( świetnie się sprawdza także przy opryszczce ), a kokosowy nawilża i odżywia włosy ( używam go także kilka razy w tygodniu na noc na twarz - buźka gładka i ładnie nawilżona na drugi dzień )

4. Szczotka Tangle Teezer - odkąd ją kupiłam uwielbiam, nie szarpie włosów przez co mniej ich wypada :), kiedyś zapomniałam zabrać ją od teściów i była to katastrofa, umierałam rozczesując włosy szczotką z dzika, której używałam wcześniej



PIELĘGNACJA TWARZY




5. Żel myjący normalizujący i żel z peelingiem oczyszczający pory Ziaja Liście Manuka - pokochałam tą serie Ziaji od pierwszego użycia :), zwykły żel ładnie myje i nie wysusza skóry, jest wydajny, a peelingujący ładnie złuszcza naskórek, jest trochę mniej wydajny, ale i tak go lubię :)

6. Krem nawilżający na noc i krem złuszczający z kwasem migdałowym na noc Ziaja Liście Manuka - krem na dzień dobrze nawilża i nawet ładnie matowi, krem na noc rzeczywiście delikatnie złuszcza naskórek, ale nie podrażnia, dzięki nim zmniejszyła mi się ilość wyskakujących niespodzianek

7. Maść ichtiolowa i Pasta Lassari ( pasta cynkowa z kwasem salicylowym )- ta pierwsza na podskórne wypryski, ładnie wyciąga ropę na zewnątrz, a pasta cynkowa ładnie zasusza i goi wypryski, obie te maści to must have osób borykających się z trądzikiem :)

8. Krem ochronny UVA i UVB Ziaja - ten krem stosuję zimą oraz jesienią, po prostu jak się robi chłodniej, jest dość treściwy, ale cieńsza warstwa ładnie się wchłania i spokojnie można na niego nałożyć makijaż, używam także grubą warstwę przed wyjściem jak idę pobiegać :), powoli się kończy i już mam zamiennika z firmy AA :)



PIELĘGNACJA OKOLIC OCZU I DEMAKIJAŻ




9. Płyn micelarny BeBeauty - mój pierwszy i jak na razie jedyny płyn micelarny, którego używałam jest już na wykończeniu, a w szafce stoi płyn micelarny z Eveline, polubiłam od pierwszego użycia, to już któraś z kolei butelka, dobrze zmywa makijaż i ładnie tonizuje buzie 

10. Dwufazowy płyn do demakijażu oczu Bielenda Bawełna - ulubieniec i tyle w tym temacie ;), recenzja już kiedyś była na blogu ;)

11. Aktywne serum do rzęs Lbiotica - polubiłam się z tym serum, rzęsy mi nie wypadają, trochę bardziej się zagęściły i zaczęły ładnie rosnąć :)

12. Nawilżający krem przeciwzmarszczkowy pod oczy Nivea i Bio-żel pod oczy i na powieki zmniejszający obrzęki szałwiowy Ziaja - pierwszego używam na noc, raczej nie zredukował zmarszczek, ale ładnie nawilża, a żel z Ziaji używam rano, bo fajnie chłodzi i troszkę niweluje obrzęki :)



MAKIJAŻ

 


13. Color Tattoo 35-On and on Bronze Maybelline - zakochałam się w tym cieniu od pierwszego użycia, cienka warstwa idealnie się nadaje do dziennego makijażu, a grubsza do wieczorowego :), ładnie się blenduje, stanowi fajną bazę pod inne cienie, utrzymuje się na powiekach cały dzień i się nie ściera :)

14. Tusz do rzęs Lancome Hypnose - na początku nie polubiłam się z nim, ale z każdą kolejną szansą zaczął mi się podobać, ładnie tuszuje rzęsy, nie skleja ich i się nie osypuje, szkoda tylko, że jest tak drogi

15. BB cream Garnier - mój pierwszy krem BB, daje ładny naturalny efekt, dość dobrze kryje mniejsze niedoskonałości i wyrównuje koloryt, u mnie wystarczy on, korektor i delikatnie wytuszowane rzęsy i makijaż na codzień gotowy :)

16. Roll-on przeciw cieniom pod oczami Garnier i korektor z Miss Sporty - roll-on ładnie kryje moje cienie pod oczami, uwielbiam go i nie wiem co zrobię gdy się skończy, bo chyba już nigdzie nie idzie go dostać i tutaj pytanie do was, czy znacie coś podobnego w rolce pod oczy? Drugi to zwykły korektor, ładnie zakrywa niedoskonałości, na cienie pod oczami też się nadaje, ale na tą okolicę wolę Garnier :)



PIELĘGNACJA CIAŁA




17. Kremowy żel pod prysznic malina i wanilia BeBeauty - kupiłam go w ostatniej gazetce kosmetycznej w Biedronce i od pierwszego użycia pokochałam, żałuję że nie kupiłam więcej na zapas, zapach jest obłędny i dość długo utrzymuje się na skórze, ładnie ją nawilża

18. Balsam pod prysznic kakao&mleko Nivea - dałabym Nobla temu kto go stworzył :), dzięki niemu nie muszę wcierać w siebie po kąpieli balsamów, nie daje jakiegoś spektakularnego nawilżenia, ale mnie ono w zupełności wystarcza i ten zapach boski :)

19. Krem do stóp przeciw odciskom i zgrubieniom Green Pharmacy - kremik ten stosuję na noc i zakładam skarpetki, rano stópki są gładziutkie :), nie każdemu może spodobać się sosnowy zapach, mnie on nie przeszkadza

20. Krem do rąk Synergen - zapach ma obłędny, mogłabym go zjeść, małe opakowanie w sam raz do torebki dzięki czemu mam go zawsze pod ręką :), szybko się wchłania i świetnie nawilża :)



To są moi wszyscy ulubieńcy :), sporo się tego nazbierało, ale w końcu lubiłam się z nimi cały zeszły rok. A u was jakie produkty były ulubionymi w minionym roku? Chętnie poczytam posty na ten temat :)

Buziaki!



czwartek, 8 stycznia 2015

Listopadowo-grudniowe denko #4



Witajcie kochani,
dziś przychodzę do was z jak zwykle dwumiesięcznym denkiem :). Jakoś te zużywanie zapasów powoli mi idzie, a nie wiele czasu mi zostało, mam nadzieję że choć większą część uda mi się pozużywać. Kolejne denko pojawi się pewnie tuż przed samym wylotem, czyli jakoś końcówką lutego/początkiem marca. Przejdźmy do moich zdenkowanych produktów ;).





1. Mydło w płynie cookies BeBeauty - ładnie pachniało, ale zapach nie utrzymywał się długo, nie wysuszało rąk, takie przeciętne było ;), minus za pompkę, a raczej jej wężyk, który popękał i musiałam wymienić pompkę na inną żeby zużyć je do końca :/.

2. Płyn do kąpieli cookies BeBeauty - zapach jak wyżej z tym, że był bardzo słabo wyczuwalny w powietrzu i trzeba było sporo wlać do wanny żeby ładnie się spienił, nie kupiłabym ponownie.

3. Żel po prysznic o zapachu lawendy Bloomfield - ładnie pachniał lawendą i zapach utrzymywał się na skórze, jednak był dość lejący przez co mało wydajny.

4. Płyn do higieny intymnej z aloesem Facelle - chyba nikomu go nie muszę przedstawiać ;), ja go kupiłam z przeznaczeniem mycia włosów, ale tutaj się nie sprawdził tak jak Babydream więc zaczęłam go używać zgodnie z przeznaczeniem, ale mnie podrażniał :( dlatego więcej go nie kupię.

5. Nawilżający scrub-masaż pod prysznic antycellulitowy Eveline - fajny peeling, dość mocny, ładnie pachniał i był wydajny, jakiegoś super efektu nie dawał, ale balsamy lepiej się po nim wchłaniały :), kupiłabym ponownie :).

6. Scrub lawendowy Bloomfield - zapach identyczny jak przy żelu pod prysznic, ale scrubem bym go nie nazwała, był to delikatny peeling, którego używałam nawet do twarzy.

7. Peeling myjący z gruszką Joanna - bardzo lubię te mini peelingi, za zapach wydajność i wielkość, bo dzięki temu zawsze zmieszczą się do kosmetyczki :).





8. Suchy szampon do każdego rodzaju włosów Radical - nawet się dość dobrze spisywał, robił to co ma robić, jednak chyba trafiłam na jakieś felerne opakowanie, bo dozownik nie zawsze wracał na swoje miejsce i dociskał rozpylacz przez co chyba z pół opakowania wypsikało się samoistnie :/.

9. Suchy szampon floral&flirty blush Batiste - mój KWC, normalnie hit odkąd odkryłam, kolejne opakowanie mam w szafce, odświeża włosy i podnosi je u nasady :), na tyle że spokojnie przetrzymają jeden dzień dłużej bez mycia.

10. Antyperspirant z Aloesem ISAE - pisałam o nim wiele razy, także nie będę się powtarzać ;), lubimy się i tyle.

11. Dwufazowy płyn do demakijażu oczu Bielenda Bawełna - ubóstwiam, nie zamienię na żaden inny i wiem, że zabiorę zapas ze sobą do USA :).

12. Skoncentrowane serum wyszczuplające i antycellulitowe Lierac - poza tym, że było cholernie drogie ( na promocji 70zł ) i dobrze nawilżało nie robiło nic więcej, pieniądze wyrzucone w błoto i nigdy więcej go nie kupię

13. Perfumy Beckham signature summer - bardzo ładny, delikatny, kwiatowy zapach idealny na wiosnę/lato, długo utrzymywał się na skórze, jeśli będę miała okazję to na pewno zakupię ponownie.

14. Maseczki z Rossmanna wanilia i truskawka oraz peel-off - nie wiem gdzie posiałam drugie części tych maseczek, pewnie gdzieś wyrzuciłam ;), bardzo lubię te Rossmannowskie maseczki, robią to co mają robić, są wydajne ( jedna taka połówka wystarcza mi na 2-3 razy ) i kosztują na prawdę niewiele :).





To by było na tyle :), powyrzucałam także sporo przeterminowanych kosmetyków oraz lakierów do paznokci, ale nie chciałam ich tu pokazywać, bo nie były to typowo zdenkowane produkty :), wam też radzę poprzeglądać swoje zapasy kosmetyczne, bo na prawdę szkoda nabawić się jakiegoś uczulenia od przeterminowanych kosmetyków.

A u was jak tam zużycia :) ?

Buziaki!




poniedziałek, 5 stycznia 2015

Podsumowanie roku 2014



Witajcie kochani w nowym 2015 roku :)!
Mam nadzieję, że jeszcze o mnie pamiętacie ;). U mnie ostatnio czas kręci się wokół wyjazdu i już tylko o nim myślę, poza tym moja młodsza siostrzyczka 14 lutego bierze ślub :) i przede mną jako świadkową stoi zadanie zorganizowania wieczoru panieńskiego, już mniej więcej mam zarys jak to ma wyglądać ;), ale nie o tym ten post :). Przejdźmy do podsumowania minionego roku :).


W styczniu odwiedziłam Wrocław, odkąd tam nie mieszkam ciągnie mnie do niego strasznie, a przy okazji spotkałam się z przyjaciółką, którą poznałam na licencjacie ;). Oczywiście zdjęcie pod choinką musi być ;).




W lutym nic ciekawego się nie działo ;), oprócz Walentynek, które spędziłam z ukochanym, wtedy jeszcze nie mężem ;). Zaczęłam też pisać pracę magisterską, ale strasznie topornie mi to szło.


W marcu nadal pisałam pracę, a że pogoda ładna się zrobiła stwierdziliśmy, że pora wybrać się na pierwszy wypad w góry tego roku :). Postawiliśmy na masyw Śnieżnika, pomimo tego że na dole było ciepło u góry nadal leżał śnieg ;). Oczywiście jakimś cudem zboczyliśmy ze szlaku i chyba poszliśmy jakimś starym, nieoznaczonym, ale dotarliśmy na szczyt :P.








W kwietniu do Polski przyleciał brat ukochanego z żoną i córeczką Sophie. Mała miała chrzciny w Polsce. Mój TŻ był bardzo szczęśliwy z przylotu brata, ponieważ nie widzieli się prawie 2 lata.







Maj to był bardzo zakręcony miesiąc i pełen wrażeń miesiąc. 1 maja sprawdziliśmy status w loterii wizowej DV2015, ja nie zostałam wylosowana, mój TŻ także nie, byliśmy zawiedzeni. Po dwóch dniach na forach ludzie pisali żeby po raz kolejny sprawdzić status, bo przez przeciążenia były błędy w systemie, ok sprawdzamy ponownie, ja nie wylosowana, TŻ wylosowany z bardzo niskim nr ( czyt. ogromna szansa na wyjazd, bardzo wcześnie rozmowa ), byliśmy w bardzo wielkim szoku. Pytanie i co teraz? Od razu postanowienie, musimy jak najszybciej wziąć ślub chociażby cywilny, aby razem móc wyjechać. Chociaż byliśmy ze sobą prawie 8 lat jakoś wcześniej specjalnie nie myśleliśmy o zaślubinach ze względu na koszty, woleliśmy te pieniążki odkładać na mieszkanie. No, ale stało się trzeba jak najszybciej to zorganizować. Od razu 5 maja udaliśmy się do Urzędu Stanu Cywilnego, sprawa ciężka do zrealizowania, bo według ustawy musi minąć 30 dni od podpisania przyrzeczeń, ale jest światełko w tunelu, można starać się o przyspieszony ślub za dodatkową opłatą i zgodą burmistrza, tak więc dostaliśmy zgodę na ślub. 14 maja o godzinie 15.30 zaślubiny :), w gronie świadków i rodziców męża, niestety moich rodziców nie było ( tata za granicą, mama opiekowała się niepełnosprawnym braciszkiem ), podeszliśmy do tego bezstresowo i z niedowierzaniem ;). 10 minut później było po sprawie i byliśmy małżeństwem :)! Akty małżeństwa dostaliśmy od razu, także ja na drugi dzień pojechałam wyrobić nowy paszport ( do wypełnienia wniosku wizowego potrzebny jest aktualny paszport ), bo chciałam mieć już z nowym nazwiskiem. W między czasie złożyłam także wniosek o dowód osobisty na który czekałam 3 tygodnie, a paszport był po dwóch. Po 20 maja  uzupełniliśmy wnioski zgodnie z prawdą ( nie wolno w nich kłamać )  i wysłaliśmy je po raz pierwszy elektronicznie ( kiedyś trzeba było wysyłać formularze do USA listownie ). Teraz rozpoczęło się oczekiwanie na rozmowę w Ambasadzie w Warszawie ( rozmowy zaczynają się w październiku, a pierwsze zaproszenia ludzie dostają po 15 sierpnia ), ciągle się zastanawialiśmy czy wszystko w papierach jest ok. Oddałam także swoją pracę magisterską do COS.










Czerwiec minął spokojnie :), czekała mnie ostatnia w życiu sesja egzaminacyjna, także czerwiec spędziłam ucząc się. Jednak przyjemności też musiały być :). Znowu wypad do Wrocławia na spotkanie z przyjaciółką :).




W lipcu nadal się uczyłam, tym razem do obrony ;). 11 lipca miałam obronę, nawet poszło bezstresowo :), oczywiście zostałam panią mgr fizjoterapii :D. Pod koniec tego miesiąca wraz z grupą ze studiów zorganizowaliśmy imprezę pożegnalną, ale zdjęć z tej imprezy wolę nie pokazywać :P. Tego miesiąca założyłam także bloga :).




Sierpień był oczekiwaniem na zaproszenie na rozmowę, jednak takowego nie dostaliśmy, już się martwiliśmy że mamy coś nie tak w papierach, jednak okazało się, że po prostu trochę później wysłaliśmy papiery i nasza rozmowa może być najwcześniej w listopadzie, ale bardziej prawdopodobne że odbędzie się w grudniu. Jako, że mąż swój urlop wykorzystywał na pisanie pracy magisterskiej, nigdzie nie pojechaliśmy na wakacje, za to robiliśmy sobie jednodniowe wypady w góry. Tego miesiąca postanowiliśmy zdobyć szczyt Trzech Koron.







We wrześniu w ramach odskoczni dla męża, który nadal pisał pracę mgr, postanowiliśmy pojechać wspiąć się na Szczeliniec Wielki. Pogoda nie zapowiadała się zbyt dobrze, gdy tylko wjechaliśmy w góry była ogromna mgła, nic totalnie nie było widać, ale stwierdziliśmy, że pójdziemy, najwyżej nic nie zobaczymy i się cofniemy z powrotem. Jednak im wyżej wchodziliśmy tym pogoda była lepsza, tak że nawet dało radę podziwiać widoki. Przed wejściem na skalny szlak herbatka w schronisku, bo zimno było :).








W październiku postanowiłam zacząć dbać o siebie, zaczęłam zdrowiej się odżywiać i biegać, jakiś spektakularnych efektów nie ma do tej pory, ale ja lepiej się czuję. W tym miesiącu dostaliśmy także zaproszenie na rozmowę w Ambasadzie, to był znak że pora zacząć kompletować dokumenty.


W listopadzie udaliśmy się na badania lekarskie do Krakowa. Udało nam się wszystko załatwić w jeden dzień. Z samego rana pobrali nam krew, potem prześwietlenie płuc, o 12 odbiór wyników i o 14 wizyta u lekarza. Dostaliśmy koperty z wynikami, których nie mogliśmy otwierać, a musieliśmy je zabrać na rozmowę do Ambasady.


Początkiem grudnia mieliśmy już skompletowane dokumenty, chyba z 10 razy sprawdzaliśmy czy wszystko mamy. 8 grudnia pojechaliśmy do Warszawy, a na drugi dzień mieliśmy rozmowę z przemiłą Panią konsul :). Wizy zostały przyznane, do 6 maja 2015 musimy wylecieć do USA. Po 3 dniach mieliśmy już paszporty w rękach, czyli właściwie w każdej chwili możemy wylecieć :). Święta spędziliśmy u rodziców męża, a Sylwester u moich rodziców.



A wam jak minął rok 2014? Bo jak widzicie u mnie trochę się działo ;), ale w tym roku na pewno będzie jeszcze więcej przygód, bo moje życie wywróci się do góry nogami o 360 stopni; ).

Buziaki!