Witajcie kochani,
dziś tak na prawdę przychodzę do was z wyjaśnieniami, a zarazem przeprosinami za to, że mnie tutaj tak długo nie było. Bardzo, ale to bardzo was przepraszam za moją nieobecność, ale w moim życiu sporo się ostatnio dzieje i często nie wystarcza po prostu czasu na przyjemności czyt. pisanie tutaj ;). Postaram się wam wszystko pokrótce wyjaśnić, aby was za bardzo nie zanudzić ;).
Od połowy stycznia załatwiałam mnóstwo spraw związanych z nostryfikacją swojego dyplomu w USA, co okazało się nie lada wyzwaniem. Problem studiowania na dwóch uczelniach jest bardzo dotkliwy, ponieważ przy licencjacie nie miałam żadnych problemów z wypełnieniem przez uczelnie papierów, za to już przy magisterce nie było to takie proste. Uczelnia odmówiła wypełnienia dokumentów w języku angielskim, co wiązało się z dodatkowymi kosztami tłumaczenia ich przysięgle, po to aby wiedzieli co podpisują. Zdobycie syllabusów nauczania także nie było proste, ale dzięki uprzejmości zupełnie obcych uczelni udało się :).
Końcówka stycznia wiązała się z przygotowaniami do wieczoru panieńskiego siostry, który odbył się 7 lutego. Było do ogarnięcia sporo rzeczy od wyboru miejsca po motyw przewodni. Był tylko jeden problem z tym związany, duża ilość dziewczyn i każda miała swój pomysł, którego nie szło zanegować. Jakoś udało mi się pójść na kompromis i de facto każda dostała to co chciała. Motywem przewodnim było Hawaii Party, miałyśmy na szyi kolorowe kwiatki, ozdoby na stole w tym stylu itd. Pierwsza część wieczoru odbyła się na kręgielni gdzie zorganizowałam kilka konkursów, była też pizza ( siostra nawet dostała swoją w kształcie penisa ), tort z wiadomym motywem oraz oczywiście % :D, potem przeniosłyśmy się na dyskotekę, tam jeszcze więcej % ;) i zabawa trwała do 4 nad ranem ;).
Po panieńskim nadszedł czas na dopinanie wszystkiego na ostatni guzik przed weselem 14 lutego. Ostateczny wybór menu, dekoracji i innych rzeczy przyprawiał o zawrót głowy, ale daliśmy radę, a znalezienie białych butów w zimie i ładnej białej bielizny na noc poślubną graniczyło z cudem. Bardzo szybko nadszedł dzień ślubu, jak to w dzień zakochanych było romantycznie ;). Zabawa była prześwietna, jedzenie przepyszne. Oczywiście nie obyło się bez małych ekscesów, ale wesele bez burdy to nie wesele ;). Ogólnie młodzi bardzo zadowoleni, będą mieli co wspominać do końca życia.
W tym tygodniu też jest nie małe zamieszanie. W końcu kupiliśmy bilety na 10 marca :), także jeszcze w Polsce jestem ostatnie, nie całe 3 tygodnie. Lecimy przez Frankfurt do Houston, pierwszy raz będę leciała samolotem i to na dodatek w tak długą podróż, na samą myśl mam dreszcze :P. Odwiedzamy jeszcze lekarzy aby sprawdzić stan zdrowia, bo tam są kolosalne koszty wizyt u obojętnie jakiego lekarza. Mąż jeszcze zrobił sobie laserową korekcję wzroku. Kompletujemy też dokumenty, które musimy zabrać ze sobą do USA. Został nam jeszcze zakup $, ale niestety kurs jest dołujący :(, cały czas liczymy na to że choć trochę spadnie.
Miało być krótko, a jak zwykle wyszło długo. Jak widzicie sporo się u mnie dzieje i przez to brak czasu na cokolwiek. Mam nadzieję, że po przylocie do USA będę choć przez chwilę miała więcej czasu na pisanie ;). Sporo zaległości sobie zrobiłam na blogu, nie wiem co ze starymi postami typu TAG studniówkowy, chciejlista na rok 2015 nie jest aby za późno na publikację takich rzeczy?
Koniecznie dajcie znać co o tym sądzicie.
Buziaczki!
Witamy ponowonie;)
OdpowiedzUsuńponownie*
Usuńkurde jakby nie mieli anglisty w szkole... masakra... ta biurokracja
OdpowiedzUsuńNo właśnie mają i to nie jednego, a poza tym współpracują w programie Erasmus, ale jak widać nawet w tej sytuacji język był dla nich problemem choć nie powinien :/
Usuńno właśnie...
UsuńRzeczywiście sporo się u Ciebie działo, nic dziwnego, że nie miałaś jak pisać ;)
OdpowiedzUsuńChętnie poczytam zaległe posty :) Fajnie, że już jesteś !
OdpowiedzUsuńNostryfikacja dyplomu? A ja myślałam, że Stany nie honorują naszych dyplomów... :/
OdpowiedzUsuńHonorują z części kierunków ( ja akurat po fizjoterapii jestem ), ale najczęściej wiąże się to z degradacją np. z magistra na licencjata oraz często trzeba dorabiać kredyty, których brakuje ( czyli chodzić na collage lub jeśli jest możliwość brać kursy online ).
UsuńAha... A to nie jest tak, że tylko część uczelni jest uznawanych? Bo tak mi się coś obiło o uszy...
UsuńSama posiadam dyplom w 2 językach (PL i ENG) z UG i słyszałam, że właśnie UG, UJ i jeszcze kilka innych uniwersytetów/politechnik jest honorowanych na granicą
Uczelnia nie ma znaczenia, przynajmniej w przypadku mojego zawodu. Muszę do specjalnej organizacji wysłać swoje dyplomy z apostille i wnioski poświadczone notarialnie w jednej kopercie, a druga kopertę wysyła uczelnia z suplementem po angielsku, syllabusem oraz formularzami. Nie wiem jak jest w przypadku innych zawodów, wiem że istnieje specjalna lista chyba "schedule A" na której są najbardziej potrzebne w USA zawody i wtedy przez nostryfikację dyplomu można legalnie dostać się do Stanów i otrzymać Zieloną Kartę ( też miałam na początku tak kombinować, ale udało nam się wylosować Zielone Karty :) ).
UsuńRozumiem... zaskoczyłaś mnie tymi informacjami :) ale dobrze je wiedzieć tak a w razie gdyby... ;) No i oczywiście gratuluję Zielonych Kart! To musiały być wspaniałe wieści :)
UsuńJa miałam okazję być w USA i jakoś tak... nie specjalnie mnie zachwyciły. Co prawda widziałam tylko wschodnie wybrzeże, ale nie mam poczucia, że chciałabym tam mieszkać/żyć. Z dala od rodziny ciężko się żyje, ale jeśli ktoś ma tam swoją rodzinę, to już inna sprawa :)
Dziękuję bardzo :), była to niesamowita wiadomość :) i tak mamy tam część rodziny także na pewno będzie łatwiej :).
UsuńPrzeprowadzka do USA to duża zmiana, powodzenia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :), zapewne wywróci ona całe moje życie do góry nogami, ale wierzę w to że będzie dobrze :).
UsuńU mnie też miesięczna nieobecność także kompletnie nie wiem co się dzieje, więc napisz koniecznie coś więcej o swoim wyjeździe do USA, bo jestem bardzo ciekawa :) Chyba, że pisałaś już wcześniej o tym, to zerknę najwyżej wstecz :) A co do chciejlisty to myślę, że śmiało możesz publikować :) Na zachcianki nigdy nie jest za późno :) A TAG studniówkowy z małym poślizgiem by był, ale przecież to tylko TAG :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w załatwianiu wszystkich formalności no i Tobie jak i sobie też życzę spadku kursu dolara, bo ja też troszkę nad tym ubolewam, bo też mi to troszkę nie na rękę :))
Pozdrawiam!
Dziękuję :) i też mam cichą nadzieję na spadek kursu ;).
UsuńJak już się urządzisz w USA to miejmy nadzieję że nam o tym napiszesz ;)
OdpowiedzUsuńPierwszy raz samolotem to trochę dziwne uczucie ;) Pamiętam :)
Ale nie martw się trzymaj męża za rękę i będzie ok ;)
Na pewno będę zdawać relacje :).
Usuńsporo się działo :) u mnie też podobnie, nie mam czasu na taki prawdziwy odpoczynek, bo ciągle coś :)
OdpowiedzUsuńszczęścia na nowej drodze żywota :D
OdpowiedzUsuńDzięki ;).
Usuńdużo dzieci :D
UsuńPowodzenia w przeprowadzce. ;)
OdpowiedzUsuńDołączam się do zyczeń udanej przeprowadzki:)
OdpowiedzUsuńBardzo prosimy o zaległe posty :)
OdpowiedzUsuńTwoją nieobecność jest jak najbardziej usprawiedliwiona :)
OdpowiedzUsuńp.s. Też chcę do USA :)
nigdy nie jest za późno ;)
OdpowiedzUsuńfajnie, że wróciłaś
Pozdrawiam serdecznie i życzę udanego weekendu :)
Anru
Ale miałaś wystrzałową suknię ;)
OdpowiedzUsuń