Witajcie moi drodzy!
Dziś mam dla was kolejną część z seri życie w USA, a mianowicie chciałabym wam pokazać okolicę, w której mieszkam i miejsca. które jak do tej pory udało mi się zwiedzić w słonecznej Californi. Można by rzec, że California jest najpiękniejszym stanem w całych Stanach Zjednoczonych. Całkowicie się zgadzam z tym stwierdzeniem. Pogoda jest tutaj boska, przy 30 stopniach człowiek praktycznie się nie poci i może normalnie funkcjonować :). Teraz mamy praktycznie połowę października. a u nas nadal cieplutko ( ponad 20 stopni, dziś nawet ma być 32 stopnie ), że spokojnie można biegać w letnich ciuszkach. Oczywiście bywają dni chłodniejsze, ale nie zimne, jedynie poranki bywają takie, że trzeba się cieplej ubrać. Jest tutaj na prawdę wiele do zwiedzenia, także jeżeli będziecie mieli kiedyś okazję przylecieć do USA jak najbardziej polecam wam Californię. Jeżeli ktoś by pytał, to ja mieszkam w San Jose, jak to mówią tutejsi w sercu doliny krzemowej :). Zapraszam do oglądania :).
Pierwsze dni po przylocie, były poświęcone poznawaniu okolicy. Na początku trochę się gubiłam, ale po jakiś 2-3 tygodniach mniej więcej wiedziałam co i gdzie :).
okolica, w której mieszkam
Pierwszym takim zorganizowanym wypadem, był oczywiście wyjazd na plażę, jedną z ładniejszych w okolicy. Akurat pogoda nam dopisała, bo w samej zatoce z nią różnie bywa, bardzo często jest duża mgła i wieje mocny wiatr.
Kolejnym punktem do zwiedzenia było oczywiście San Francisco i słynny Golden Gate, który nie wiedzieć czemu jest czerwony, a nie złoty jakby sama nazwa wskazywała ;).
więzienie Alcatraz
Ostatnio przywitał mnie przepiękny poranek, niebo wyglądało jak zmrożone.
Na kolejna wycieczkę wybraliśmy się do Point Lobos, bardzo urokliwe miejsce na odpoczynek i plażowanie.
Ostatniej niedzieli postanowiliśmy wybrać się na przejażdżkę wzdłuż wybrzeża. Początkowo planowaliśmy pojechać do Half Moon Bay i z tam tąd jechać na południe w stronę Santa Cruz, jednak okazało się, że są bardzo duże korki, także zmieniliśmy trochę plany i jako początkowy punkt obraliśmy San Gregorio Beach. Całą drogę mieliśmy przepiękną pogodę, jednak gdy tylko zbliżyliśmy się do zatoki ukazała nam się mgła i niewielka widoczność.
Byliśmy trochę zawiedzeni, ale postanowiliśmy nie rezygnować z daleszej trasy. Kolejnym punktem na naszej trasie była latarnia morska Pigeon Poin Lighthouse. Z każdą milą jazdy na południe pogoda robiła się coraz lepsza, a mil nie było wiele, bo coś około 10.
A tym czasem po drugiej stronie latarni w stronę południa zrobiła się przepiękna pogoda. Szkoda, że nie udało się uchwycić tego widoku na jednym zdjęciu.
Kolejnym punktem wycieczki był park Ano Nuevo State Park, pojechaliśmy tam z nadzieją zobaczenia słoni morskich, które wyglądają tak:
źródło: wikipedia
Niestety zobaczyliśmy je tylko z daleka, bo nie chciały się nam pokazać, ale planujemy tam pojechać jeszcze raz w styczniu bądź lutym, bo ponoć wtedy ich jest tam bardzo dużo. Pomimo tego i tak było pięknie.
resztki statku
To by było na tyle. Myślę, że warto było zobaczyć te miejsca i pewnie jeszcze nie raz tam wrócę, a jeśli wybierzemy się na kolejną wycieczkę, na pewno zdam wam relacje z niej :). Jak wam się podoba California?
Na koniec chciałabym was zaprosić na bloga mojej przyjaciółki klik! która rozpoczyna dopiero co przygodę z blogowaniem :)
Buziaki!